czwartek, 17 grudnia 2015

Święty Mikołaj



 Niegrzeczne dzieci nie dostają prezentów.
 Słowa matki ciągle huczały w głowie jasnowłosej dziewczynki z zaczerwienioną z zimna buzią, która zawzięcie maszerowała oblodzonym chodnikiem przed siebie.
 Niegrzeczne dzieci nie dostają prezentów. Niegrzecznych dzieci się nie chce.
 Nie była niegrzeczna. To mama była niegrzeczna, bardzo niegrzeczna, i to ona nie powinna dostać prezentu.
 Nagle mała blondynka poślizgnęła się na lodzie i balansowała chwilę, żeby utrzymać równowagę. Zdała sobie sprawę, że jest coraz zimniej, grudniowe niebo rozświetlają iskrzące gwiazdy, a ona nie poznaje domów ciągnących się rządkiem wzdłuż ciemnej ulicy. Rozejrzała się półprzytomnie, ale nie bała się. Nigdy się nie bała. Nadal była zła na swoją matkę, i nie chciała wracać do domu.
 Był dzień przed wigilią Bożego Narodzenia.
 Niegrzecznych dzieci się nie chce. Po co ma wracać do domu? Mogłaby położyć się na miękkim, puszystym śniegu, przypominającym puchową kołderkę, i zasnąć na zawsze, pośród tej oślepiającej bieli. Po prostu zasnąć.
 To niedobrze, gdy dziecko tak myśli. Bardzo niedobrze.
 Niegrzeczne dzieci nie dostają prezentów, tylko kary.
 Otrząsnęła się z zamyślenia i postanowiła zawrócić. Zmarszczyła brwi, słysząc za sobą dziwny, choć znany dźwięk: maleńkie, cichutkie dzwoneczki i sunące po śniegu sanie. Dziewczynka zobaczyła duże, czarne sanie ciągnięte przez cztery kare konie, które zatrzymały się tuż obok niej. Z nozdrzy zwierząt buchały białe obłoki, raz po raz któryś przebierał kopytami i parskał z irytacją; ich ogłowia były srebrne, tak jak płozy sań i zdobiące je dzwoneczki.
- Zgubiłaś się, dziewczynko? - Rozległ się głęboki, chropowaty głos i wtedy mała zauważyła zakapturzonego woźnicę. - Proszę, wejdź do sań.
 Jak zahipnotyzowana, blondyneczka wspięła się na stopień, nie odrywając wzroku od mężczyzny siedzącego na miękkiej, czarnej kanapie. Słabe światło latarni padało na długą, srebrzystą brodę i skórzany kaftan lamowany szarym futrem, ale nie na jego twarz: zakrywał ją cień rzucany przez kaptur. Dziecko, które nigdy się nie bało, zajęło miejsce w kącie siedzenia, nadal przyglądając się przybyszowi.
- Byłaś w tym roku grzeczna? - Zagadnął, popędzając konie, które ruszyły szybkim kłusem przed siebie.
- Nie - Wychrypiała. - Mama mówi, że nie. Jestem niegrzeczna.
 Mężczyzna puścił lejce i spojrzał na dziewczynkę, kładąc dłoń okrytą skórzaną rękawicą na jej ramieniu. Wydało się jej, że widzi błysk lodowato niebieskich oczu w cieniu kaptura.
- Zawiozę cię do mamy, dobrze?
- Niegrzecznych dzieci się nie chce. Ona mnie nie chce.
 Dłoń obcego zacisnęła się na rączce dziewczynki.
- Twoja mama była niegrzeczną dziewczynką - Powiedział, a mała pierwszy raz poczuła się zaniepokojona. - A wiesz, co dostają niegrzeczne dzieci?
- Niegrzeczne dzieci… dostają kary.
 Mężczyzna pochylił się jeszcze bardziej. Zobaczyła jego twarz. Długa, srebrna broda wręcz zlewała się z nienaturalnie bladą cerą, w której oczy świeciły jak dwa okruchy niebieskiego lodu. Wyglądał jak pokryty szronem, jakby mróz wyrysował na jego policzkach kwiaty i liście paproci. Uśmiechnął się, rozciągając sine usta. Sanie się zatrzymały.
- Wiesz, co masz zrobić, prawda?
 Dziewczynka czuła się jak we śnie, w podskokach ruszając w stronę. Odwróciła się przy furtce. Czekał. Wiedziała, że będzie czekał, aż wróci.
 Niegrzeczne dzieci dostają kary. Mama była niegrzeczna.
 Niegrzeczne dzieci dostają kary.
- Wesołych świąt, mamusiu - Wyszeptała machinalnie zamroczona dziewczynka, patrząc na rozciągnięte na trawniku ciało matki. Kobieta w nocnej koszuli miała rozrzucone kończyny i pusty wzrok. W stopy, dłonie, serce i usta wbite lodowe sople. Jej ciało stygło już od pół godziny.
 Niegrzecznych dzieci się nie chce.
 Krew powoli barwiła wcześniej nieskalany śnieg. Dziecko machinalnie dotknęło dwoma palcami czerwonej plamy, a potem przyłożyło je do ust.
 On czekał. Musiała iśc. Z jednej strony wiedziała, że powinno być jej smutno, bo jej mama przestała żyć, z drugiej strony… Ona przestała czuć. Małe serduszko zmieniło się w okruch lodu, taki sam jak ten przebijający serce jej matki.
- Wesołych świąt. - Powtórzyła, ruszając w stronę czarnych sań.

wtorek, 10 listopada 2015

Dziewczyna


  Z pozoru była zwykłą dziewczyną, może trochę smutną. Ubierała się na czarno. Nie odzywała się wiele, trzymała na uboczu, nie zachowywała jak typowa nastolatka - tłumaczono to nieśmiałością, może introwertyzmem. Ale ona była inna. Czasem jednym spojrzeniem wywoływała w rówieśnikach nieopisany niepokój. W jej żyłach płynęła nie tylko krew: wypełniała ją płynna ciemność, mrok, który zalepiał jej serce i umysł. Mrok tak silny i gęsty, że czasem otaczał ją czarną aurą, niczym nieprzenikniona powłoka, której nie byłby w stanie pokonać zwykły człowiek. Nie wiedziała, dlaczego tak jest. Nie rozumiała wielu rzeczy, które ją spotykały, ale w głębi duszy czuła, że coś odróżnia ją od innych.
 Dziewczyna była zakochana. Zakochana w czymś, co dawało jej odrobinę siły do życia na tym świecie. Pociągała ją otchłań, głębia, coś nieuchwytnego, a zarazem porywającego, zepsutego. Goniła cienie, wręcz prowokując Śmierć. Spędzała dnie śniąc na jawie, a noce na bezgłośnym płaczu i błaganiach o pomoc skierowanych do jedynej istoty, w którą wierzyła. Co noc prosiła Upadłego, aby ją do siebie zabrał, i co noc ufała, że w końcu odpowie na jej wołania.
 Czasem ich widywała. Jego posłańców. Wydawali się jej tak podobni do niej. Gdy pierwszy raz ich zauważyła, będąc jeszcze dzieckiem, wspomniała o tym kobiecie, którą nazywała matką. Ta zabroniła jej o tym mówić. Oni byli zakazani, nie istnieli w idealnym świecie kobiety, byli tak niechciani jak jej dziecko. Istnieli za to w świecie dziewczyny, a im była starsza, tym realniejsi i piękniejsi się wydawali. Przemykali w cieniu, zdarzało się, że obserwowali ją w deszczowe dni. Niekiedy szeptali, ale nigdy nie rozumiała słów, tylko ciche szelesty i westchnienia, jakby nie znała ich języka. Dziewczyna nie pytała, kim są. Wiedziała.
 Tamtego dnia przyszli do niej. Trójka istot, które nie należą do tego świata. Siedziała na łóżku, drapiąc uporczywie swędzącą żyłę. Znała te uczucie - gromadząca się w jej krwi ciemność chciała wyjść na zewnątrz, pobudzając dziewczynę. Już miała jej pomóc, gdy usłyszała szelest w kącie pokoju. I wtedy pierwszy raz zobaczyła ich tak naprawdę.
 Właściwie wyglądali jak ludzie. Dlatego zawsze widziała w nich i sobie podobieństwo. Łączyła ich bardzo jasna cera, która nie wyglądała chorobliwie, lecz jak wykuta w białym marmurze, włosy czarne jak skrzydło kruka, z fioletowo-zielonymi refleksami i smukłe sylwetki. Teraz, widząc ich z tak bliska, zauważyła drobne różnica, choćby takie jak kolor oczu. Kobieta miała takie jak ona, szarosrebrne, jak płynna rtęć. Oczy jednego z mężczyzn wyglądały jak szmaragdy, miały intensywnie zielony kolor i coś drapieżnego w sobie. Drugi mężczyzna miał czarne, lodowate oczy. To on pierwszy do niej podszedł i złapał ją za rękę. Ze zdumieniem obserwowała, jak przesuwa zimnym palcem po rozcięciu na nadgarstku, a ono się zabliźnia.
̶  Nie możesz  ̶  Szepnął. Głos miał równie zimny jak oczy i dłonie.  ̶ Musisz uważać.
̶  Jesteście od niego  ̶  Wymamrotała w końcu, zbierając się na odwagę. ̶  Przyszliście mnie zabrać?
 Kobieta się uśmiechnęła, podchodząc do niej, niemal płynąc nad podłogą.
 Spojrzała jej w oczy, uśmiechając się szerzej i pocałowała ją w czoło. W tym uśmiechu było coś niepokojącego, bardzo niepokojącego. Pochyliła się i cicho powiedziała:

̶  Bardzo za tobą tęsknił.

czwartek, 8 października 2015

daitya



 Obserwuję Was od stuleci.
 Ludzie to taki zabawny gatunek. Jesteście bardzo interesujący dla kogoś takiego jak ja i moi bracia. Składacie się z miliardów komórek, oddychacie, krąży w Was życiodajna, ciepła krew, odczuwacie setki emocji każdego dnia, czujecie chłód i skwar, gonicie za marzeniami i dążycie do celów.
 Z nami jest inaczej. Dlatego tak lubimy przyglądać się Waszemu światu, dla wielu z nas to hobby, podobne jak Wasze kolekcjonowanie bezużytecznych przedmiotów. Właściwie, trafniejszym stwierdzeniem byłoby porównanie Was do domowych zwierzątek. Tak, czasem czujemy coś w rodzaju ludzkiego przywiązania to chyba skutek wielu lat spędzonych wśród Was. Zdarza się, że traktujemy któregoś z Was jak pupila, jak Wasze ulubione zwierzątko. W ramach rozrywki czasem Wam pomagamy… Lub wręcz przeciwnie.
 Ludzkie lata mijają mi bardzo szybko. Na niewielu zdarzeniach z Waszej historii się skupiam. Zauważyłam jednak jedną przykrą zależność. Żyjecie na pięknej planecie, pełnej zapachów, kolorów, świateł i innych doznań, które nie są dane mi i moim braciom. Posiadacie wszystko, co daje szczęście. Posiadacie dusze. Posiadacie ż y c i e. I z maniackim uporem uwielbiacie je niszczyć. Modlicie się do złotych cielców, bożków, do niepotwierdzonych historyjek, wierzycie w coś, czego nie ma. Szukacie mistycznych doznań, omijając to, czego pragnie wielu z nas. I tak każde pokolenie, jednostka po jednostce, próbujecie okiełznać nieznane Wam siły, nie zauważając tego, że zabijacie miejsce, w którym żyjecie. Wasza planeta bezgłośnie krzyczy o pomoc. Marnujecie coś, czego nie można kupić za Wasze ulubione szeleszczące papierki, których tak chciwie pożądacie. Jesteście ślepi. Ślepi z własnego wyboru. Stoicie na progu wojen, które przerodzą się w ogólnokrajową walkę o zasięgu tak wielkim, że już nie pozwoli się Wam podnieść. A my zapewne nadal tu będziemy, ze smutkiem przyglądając się upadkowi Waszego gatunku.
 Nie potrafimy zrozumieć Waszych pobudek, ale z ciekawością je obserwujemy. Największą satysfakcję sprawia nam jednak, gdy prosicie nas o pomoc. Przysługę. A raczej - wymianę. Nie wiedzieć czemu (osobiście myślę, że to przez Wasze tak często niedorzeczne wierzenia), gatunek ludzki ubzdurał sobie, że możecie sprzedawać swoje dusze. Bzdura. Dusza jest czymś, co Was wyróżnia wśród innych istot: czymś, czego nie można Wam odebrać w inny sposób, niż wydarcie jej wprost z ciała, w którym się znajduje, i nie możecie się jej pozbyć sami. Wołacie nas nocami, odprawiacie zabawne rytuały, często przelewacie własną krew. Z przyjemnością wykorzystujemy Waszą niewiedzę i płytkie, przyziemne pobudki. Handlowanie z ludźmi jest ulubionym zajęciem moich braci, wielokrotnie najlepszą rozrywką, na jaką możemy sobie pozwolić. Wielu z nas, mimo że się do tego nie przyznaje, lubi sposób, w jaki nas traktujecie - z niesamowitym respektem, nieraz strachem, a nieraz uwielbieniem. Sposób, w jaki błagacie o kupno Waszej duszy za spełnienie kilku zachcianek. Czasem jednak zdarzają się tacy, którzy chcą więcej. Których żądania są trudniejsze. Tacy, którzy widzą i wiedzą więcej niż inni.
 Jeśli jesteś kimś takim… Rozejrzyj się. Jestem tuż obok.

poniedziałek, 14 września 2015

***

Ona była nocą 
We włosach miała cień 

Chodziła zawsze sama, 
Tam gdzie inny bał się iść. 
W oczach niosła gwiazdy, 
Za sobą niosła mróz. 
Chodziła zawsze sama, 
Tam gdzie nie drżał nawet liść. 

Ona była nocą 
We włosach miała cień
Ona była nocą 
A potem przyszedł dzień.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Le baiser du mal

Jak wyobrażasz sobie zło?
Jako śmiesznego karzełka z czerwoną skórą, rogami i rozwidlonym ogonem? Jako biblijnych Jeźdźców Apokalipsy? Może jako Hitlera? Lub jako cień, który budzi cię ze snu i nie pozwala zasnąć, wywołując niepokój tak mocny, że wystraszony czekasz na brzask? Może na hasło ‘zło’ przed oczami wyobraźni przesuwają ci się pobożne malowidła z artystycznymi wyobrażeniami końca świata, sceny z hollywoodzkich horrorów, zdjęcia z obozów koncentracyjnych, a może rysunkowe diabełki, tak oswojone przez popkulturę?
Rozejrzyj się. Zło jest dookoła ciebie. Otaczają cię potwory, które nie cofną się przed niczym. Ponad siedem miliardów potworów, do których codziennie się uśmiechasz, witasz się z nimi, żyjesz wśród nich… Którym jesteś sam.
Twój sąsiad, przeżył wojnę, stracił wszystkich bliskich, przemiły staruszek, prawda? Lata temu z zimną krwią zgwałcił i zabił kilkuletnią dziewczynkę. Jej rodzina do dziś szuka ciała.
Młoda, zadbana kobieta, którą właśnie mijasz. Zastanawia się, jak ukryć przed mężem kolejną zdradę… I kolejną aborcję.
Nauczyciel z pobliskiej podstawówki, bije swoją żonę do nieprzytomności, chociaż w szkole zawsze interweniuje między dwóch bijących się chłopców i tłumaczy im, że przemoc to nie rozwiązanie.
Ta smutna dziewczyna, która przesiaduje godzinami w oknie, zapatrzona w przestrzeń. Pewnego dnia z niego wyskoczy, przestanie sobie radzić z prześladowaniami w szkole i brakiem wsparcia w domu.
Zło to nie elegancki mężczyzna z płomiennym spojrzeniem: zło żyje w każdym człowieku. To ludzie są potworami, najgorszym ścierwem tego świata, którego nie da się wyplenić. Le baiser du mal, pocałunek zła, który wchłania się w duszę i przegryza ją tak długo, aż przejmie nad nią władzę: to nami rządzi.
I nigdy nie przestanie.

środa, 29 lipca 2015

Gotuj z Post Mortem



 Gotowanie to sztuka. Wybierz dobre, świeże składniki. Dokładnie przyjrzyj się, czy mięso jest młode, dobrze odżywione, niezbyt otłuszczone, ale też nie przesadnie wychudzone - powiedzmy, że po prostu zadbane. Warunki, w jakich wzrastało, mają duży wpływ na jego smak: antybiotyki, środki czyszczące, żywienie i zachowanie potrafią zakwasić mięso, co całkowicie zmienia nie tylko jego walory smakowe, lecz również odżywcze. Jeśli chodzi o wyposażenie Twojej kuchni, najważniejsze są noże - te rzeźnickie sprawdzą się świetnie, choć japońskie ze stali nierdzewnej również są godne polecenia, ze względu na ich cudowną ostrość. Gdy zaczniesz oprawiać mięso, pamiętaj, aby dokładnie spuścić krew (warto pamiętać, że odpowiednio spreparowana może zostać głównym składnikiem polskiej zupy zwanej czarniną lub czarną polewką!). Mięso powinno być również starannie poporcjowane, dlatego tak ważne są wspomniane już ostre noże, dzięki którym oddzielisz każdy kawałek. Wzoruj się na azjatyckich mistrzach gotowania, którzy filetują mięso jednym ruchem noża: praktyka czyni mistrza, więc też się tego nauczysz. Teraz pozostaje Ci tylko zdecydować, co chcesz podać. Do takiego mięsa ciężko jest dobrać odpowiednie przyprawy, lecz pamiętaj, że zioła takie jak tymianek, rozmaryn czy cząber, i właściwa porcja czosnku zawsze świetnie pasują do mięs. A może skusisz się na przygotowanie pieczeni w cytrusach lub w czerwonymi winie? Lista dań zależy już tylko od Ciebie i Twoich osobistych upodobań kulinarnych. Gdy już rozdzielisz poszczególne części i ułożysz menu, pamiętaj też o tym, aby skupić się na wystroju jadalni. Najprostsze danie smakuje lepiej podane w piękny, estetyczny sposób.
 Nie zapomnij też posprzątać kuchni. Zarzucona naczyniami i powalana krwią nastoletniej ofiary, której ciało masz zamiar podać na swoim urodzinowym przyjęciu, nie będzie dobrze wyglądać w oczach Twych gości.

wtorek, 7 lipca 2015

Dossier: Edgar Allan Poe

La poéte maudit 



 Edgar Allan Poe, poeta przeklęty, wyrzutek społeczeństwa. Urodzony 19 stycznia 1809 roku w Bostonie, zmarł zaledwie czterdzieści lat później w Baltimore. Amerykański romantyk, prekursor nowelistyki kryminalnej, twórca pierwszej w literaturze postaci detektywa posługującego się dedukcją. Inspiracja późniejszych dekadentów. O ironio, ulubieniec depresyjnych nastolatek i trochę starszych socjopatów.
 Stanisław Wyrzykowski, tłumacz grotesek, arabesek i opowieści tajemnych Poego, mówi o nim swego czasu: Był wybrańcem, naznaczonym znamieniem wielkiego przeznaczenia, zuchwałym żeglarzem na nieprzyjaznym Mare Tenebrarum, które odkrył- lecz które miało go pochłonąć. Poe pił, narkotyzował się, był hazardzistą i człowiekiem niestabilnym psychicznie, a jednak nadal był w stanie tworzyć teksty, które do dziś nie tracą na wartości. W Czarnym kocie narrator sam siebie nazywa hulaką, pijakiem i draniem: w delirium wmawia sobie, że czarny kot jego żony prześladuje go i chce doprowadzić do jego śmierci; wielu uważa, że w tym opowiadaniu Poe przyznaje się do własnych alkoholicznych wybryków po kilku niepowodzeniach życiowych. W 1845 roku, w liście do przyjaciela pisał: Piłem, usiłując desperacko uciec od torturujących wspomnień, od lęku poczucia samotności nie do zniesienia i lęku przed dziwnym przeznaczeniem. Wszystko, co pisał, odnosiło się do sfery psychicznej. W wielu utworach odwołuje się do nowych, nieokiełznanych stanów psychicznych: wizji, snów, marzeń, mogilnych majaczeń, omdleń, stanów prenatalnych (przed-pamięci), wspomnień z bardzo wczesnego dzieciństwa, obłędu, szaleństwa i stanów letargicznych. Interesował się również modnym zjawiskiem ówczesnej epoki - magnetyzmem. Była to jego próba wniknięcia w świat umarłych lub półumarłych, to jego chęć dotarcia do egzystencji zawieszonej w półstanie - między życiem a śmiercią. Stąd w jego opowiadaniach postaci takie jak Berenice czy p. Valdemar. 

 Niemniej jednak, ulubionym motywem Poego było dążenie do klęski. W Biesie przewrotności przedstawia pociąg do otchłani, hipnotyzm głębi, który może dopaść każdego, każdą jedną ludzką jednostkę. Sam posunął się do aforyzmu - Nie ma w przyrodzie namiętności tak szatańsko wyuzdanej, jak żądza człowieka, co drżąc na krawędzi, waha się, czy się w nią rzucić. Motywy samozagłady były samemu Poemu nieobce - po śmierci ukochanej Wirginii (1847) próbował popełnić samobójstwo za pomocą laudanum. Według tradycji francuskich należał do socjety przeklętych poetów: do owej elity przynależeli Verlaine i Rimbaud, a także tłumacz Poego i jego wielki wielbiciel - Baudelaire. Przedstawiał on Poego jako pierwowzór la poéte maudit, poety-wyrzutka. Określał go jako amerykański kwiat, który przyjął się dopiero we francuskiej ziemi.
 Wiersze Poego odzwierciedlają jego genialną, mroczną naturę pełną poplątanych dróg i zakrętów. W poemacie Annabell Lee pisze o uczuciach do zmarłej Wirginii:  jam w tym dziewczęciu miał cały świat, / A sam znów światem byłem jej. W całej jego twórczości, lecz w poezji szczególnie, miłość równa się demonizmowi - równa się też odwiecznej klątwie. Mawiał, że nie  ma nic piękniejszego od śmierci pięknej kobiety i wielokrotnie używał tego motywu w swej twórczości, bazując na własnych uczuciach związanych z bliskimi mu kobietami. W Kształcie demona Poe między wersami sugeruje, że zawsze był inny niż wszyscy. Można jednak odnieść wrażenie, iż uważał się za - o dziwo! - lepszego od zwykłych, szarych śmiertelników. Podmiot liryczny wymienia siły naturalne, z którymi wiąże go tajemnica: “Ze strumienia lub potoku - / Z urwistego góry stoku - / Z kręgu słońca [] / Z błyskawicy ostrym końcem [] / Z burzy, gromów, ziemi drżenia”. Poe - a raczej jego podmiot liryczny - widzi definitywnie więcej niż przeciętny człowiek. Nie jest to różowy świat w samych superlatywach - wiersz kończy się słowami Z chmury - która u sklepienia / Niebieskiego zawieszona - / Miała dla mnie kształt demona.
 Twórczość Poego zasiewa w czytelniku ziarnko niepokoju, a jednak wciąż króluje - od niemal dwustu lat. Kopaliński pisał we wstępie do Opowiadań: Jego nazwisko właściwie powinno się pisać Poe-ta. W liście do wydawnictwa sam Poe pisał: Czy Al Aaraaf będzie opublikowany czy nie, czy będzie miał powodzenie, czy nie - nieodwracalnie jestem poetą.
 W Zabójstwie przy Rue Morgue pióra Poego narrator, August Dupin (pierwsza w literaturze postać detektywa, zapewne inspiracja dla Conana Doyle’a!), stwierdza: Zauważyłem, iż rozum w poszukiwaniu prawdy winien torować sobie drogę tylko szczytami, co wznoszą się ponad poziom zwyczajności, i że w podobnych wypadkach nie tyle właściwe jest pytanie: co się stało?, ile pytanie: co się stało takiego, czego przedtem nie było? Otóż, pojawił się na świecie poeta, poeta przeklęty - Edgar Allan Poe we własnej osobie - i zmienił punkt widzenia na rzeczywistość. 



czwartek, 11 czerwca 2015

Poradnik - I


 Cisza jest najbardziej przerażająca nocą, gdy umysł tworzy scenariusze, których nie ośmieliłby się stworzyć w świetle dnia. Każdy szelest, każdy najdrobniejszy szmer jest coraz bardziej niepokojący. Ciemność się zagęszcza, otacza cię coraz szczelniej i nagle nie wiesz, czy to twoja wyobraźnia, czy to wszystko dzieje się naprawdę. Noc jest prawdziwa, ma w sobie coś odwiecznego, niezmiennego. Gdy tylko wstaje słońce, rodzą się cienie, które sprawiają, że wszystko jest iluzją. To nie nocy, nie ciszy i nie ciemności się boimy, boimy się tego, co się w nich kryje. Może to dzień i iluzje, które tworzy, są bardziej niebezpieczne.
 Jest coś jeszcze bardziej niebezpiecznego, niż dzienne iluzje. To moment, w którym ciemność wkrada się w człowieka. Wypełnia żyły, zakleja serce i oplata umysł, w którym budzą się instynkty tak pierwotne, że najczarniejsze noce nie potrafiły ich dotąd obudzić. Ciemność widać w oczach, które zaczynają błyszczeć innym, chłodnym światłem. W pewnym momencie spostrzegasz, że to przejęło kontrolę nad tobą, nad twoim życiem, że masz w sobie demona… którego lubisz, którego nie chcesz stracić, który stał się twoim przyjacielem. Rodzisz się na nowo. Inny niż wszyscy, z otwartym umysłem. Socjopata z wyboru. Ludzie zaczynają cię inaczej postrzegać. Podświadomie czują, że twoją duszą zawładnęła ogromna, mroczna siła. Samozachowawczy instynkt podpowiada im, aby się od ciebie odizolowali, a z drugiej strony, magnetycznie ich do siebie przyciągasz. Mrok jest pociągający: strach niejednokrotnie miesza się z pożądaniem. Jest nieodkryty, a tajemnice zawsze do siebie przyciągają.
 Jesteś już jednym z nas. Nie ma powrotu, nie ma odwrotu: przeszłości już nie ma, a przyszłość kreujesz sam.
 Planowanie zbrodni idealnej jest całkiem przyjemnym zajęciem, jeśli należysz do otwartych, mrocznych umysłów. Im więcej finezji, tym przyjemniejsze wykonywanie planu. Gwałtowne odebranie życia innej istocie daje niezwykły skok adrenaliny, poczucie niezwykłej władzy i satysfakcji. Jakbyś nagle równał się z Bogiem. Miał świat w dłoniach, mógł dokonać niemożliwego.
 Równaj się z Bogiem. I nie daj się złapać.
 Medycyna kryminalna w dzisiejszych czasach jest w stanie odnaleźć mordercę dzięki najmniejszemu zadrapaniu czy milimetrowemu kawałkowi włosa. Sztaby patologów, koronerów i chemików zrobią wszystko co w ich mocy, aby cię odnaleźć. Zbrodnia idealna istnieje tylko wtedy, gdy zaplanujesz ją w każdym najmniejszym szczególe, co do sekundy. Nie możesz dać ponieść się emocjom. Zapomnij, że masz emocje. Nie możesz czuć niczego innego oprócz absolutnego skupienia. Musisz liczyć każdy oddech i każdy krok, odmierzyć każdy ruch. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że pierwsze morderstwo spodoba ci się tak bardzo, że zapragniesz więcej. A bycie seryjnym mordercą zabiera o wiele więcej czasu, niż jednorazowe zabójstwo. Seryjny morderca musi wykreować siebie, swój profil, znaki rozpoznawcze i wszystko, co się wiąże ze złą sławą, w c i ą ż nie pozwalając się złapać.
 Bycie mordercą, czy to płatnym, czy psychopatycznym i seryjnym, jest niezwykle absorbującym i fascynującym zajęciem, o ile tylko nie masz skrupułów i uczuć. Znajdź sobie idoli, ale nie kopiuj ich indywidualizmu. Kuba Rozpruwacz czy inny słynny zabójca nie byliby zadowoleni, gdybyś stworzył ich lepszą wersję. Wytwórz swój wizerunek. Spójrz teraz w lustro, przyjrzyj się sobie i zastanów się, jaką drogę chcesz obrać. Nie myśl o przeszłości: twoja przeszłość już nie istnieje. Skup się na teraźniejszości. Wniknij w głąb siebie, zaprzyjaźnij się z ogarniającą cię ciemnością i razem stwórzcie ciebie na nowo. Pomyśl o przyszłości: o niebezpieczeństwie związanym z twoją nową profesją, ale też o władzy i sile, którą ci da. Odrzuć swoje słabości, dopracuj zalety, a potem napij mocnej, czarnej kawy, zapal papierosa i zadaj sobie najważniejsze pytanie:

 Komu odbierzesz życie dzisiejszej nocy?