wtorek, 15 listopada 2016

Królewna Śnieżka

 Królowa z niepokojem wyglądała Łowcy. Uśmiechnęła się szeroko, widząc go wreszcie, ciemną plamę owiniętą w skóry i futra, odcinającą się tak bardzo od białego śniegu. Narzuciła na siebie płaszcz i wybiegła mu na spotkanie.
 – Zrobiłeś to? Masz to, czego chciałam?
 –  Tak, pani. Mam.
 Podał jej srebrne puzderko, a ona z niecierpliwością zajrzała do środka. Było tam. Ociekające krwią serduszko młodej dziewczyny. Królowa uśmiechnęła się z ulgą i mocno przytuliła do siebie pudełeczko.
 –  Zaskarbiłeś sobie łaskę, jakiej nie zaznał nikt. Możesz odejść. Jesteś wolny. Jesteś wolny i... Dziękuję.
 Skinął tylko głową: nienawidził Królowej tak bardzo, że nie mógł znieść jej towarzystwa. Kazała mu zabić Śnieżkę, najpiękniejszą dziewczynę, jaką widział świat: nastolatkę o białej cerze, krwistych ustach, hebanowych lokach, pannę, która hipnotyzowała każdego, na kim padł jej błękitny wzrok. Oczywiście, że nie mógł jej zabić, nie po tym, co mu dała na futrach w środku lasu - mała Śnieżka gdzieś się ukryła, a Królowa dostała sarnie serce. Młody Łowca pokłonił się krótko i odszedł, wspominając rozkoszne chwile ze swą niedoszłą zdobyczą i nie zastanawiając się, dlaczego jej miękka skóra była w dotyku aż tak lodowata.
 Królowa natomiast nie posiadała się z radości. Natychmiast udała się do swoich komnat, gdzie w skupieniu mogła dokończyć swe dzieło. Dusza żyjąca w jej lustrze przyglądała się w ciszy, jak rudowłosa kobieta przebija jeszcze ciepłe serce kołkiem z białego dębu.
 –  Myślisz, że to naprawdę wystarczy? Trzeba było spalić te nieumarłe ścierwo. - Zapytała duszka, przyglądając się krwi wypełniającej powoli puzderko. –  Mam złe przeczucia, Nghalasil. Coś mi tu nie gra, i to bardzo. Wiem, że ich serca wyglądają inaczej, ale...
 –  Ale nie tak, jak sarnie, huh?
 Królowa o płomiennych włosach obróciła się gwałtownie. Jej pasierbica, rzekomo martwa, przycupnęła wygodnie na skraju miękkiego szezlonga. 
 –  Ty pieprzona padlino –  Wycedziła, łapiąc od razu kolejny kołek. Śnieżka tylko się roześmiała.
 –  Naprawdę myślałaś, że byle wiedźma może mieć nade mną kontrolę? Byle kurwa, która magicznym napojem spoiła moją ofiarę? Nie myślałam, że jesteście aż tak głupie. –  Zakpiła dziewczyna, uśmiechając się szeroko i pokazując długie, ostre kły. –  I w dodatku, wynajęłaś łowcę, zwykłego ludzkiego łowcę, żeby mnie zabił? Jesteś żałosna. 
 –  Od kiedy Thornsten wiedział?
 –  Nie wiedział. Naprawdę myślał, że jestem jego ukochaną, nastoletnią córeczką. Mężczyźni... Trochę uroku iluzyjnego i zrobią dla ciebie wszystko. A od kiedy ty wiedziałaś?
 –  Od kiedy cię zobaczyłam –  Prychnęła czarownica, nie spuszczając wzroku z nieumarłej. –  Biała skóra, czerwone usta, ząbki jak perełki, ani jednej zmarszczki, oczy jak gorejący lód, głosik jak kryształ... Wiesz co? Zostaw sobie te królestwo, żyją tu sami idioci, skoro nikt nie zauważył, że ich królewna to wampirzyca, która powinna dawno temu zgnić w grobie. Hipnotyzowałaś ich wszystkich? To dopiero jest żałosne.
 Śmiech Śnieżki poniósł się echem po komnacie.
 –  Och, było całkiem zabawnie. Wszyscy mnie kochają. Kochają mnie kochać. Ciebie wszyscy nienawidzą. Pewnie za te ryże kudły, lisiczko. Nie nudziło ci się, gdy próbowałaś mnie truć? Gdy podmieniałaś moje sztućce na srebrne, sabotowałaś tak, żeby wypchnąć mnie na dziedzińce w samo południe? Mogłyśmy być idealną parą. Dwie wielkie, potężne, silne królowe... Mogłaś mieć wszystko, Adelaise. Ale teraz to już nie twoja bajka. –  Śnieżka wstała i powoli podeszła do macochy, żeby pogłaskać ją powoli po policzku. – Oni poznają inną wersję. Jak to otrułaś mojego starego ojca... Skazałaś mnie na śmierć... A w tej bajce… –  Objęła ją mocno, przytulając piersi do jej pleców i czując dreszcz strachu, jaki przeszył czarownicę –  W tej bajce, to ty jesteś tą złą.

 A potem zatopiła kły w jej szyi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz